Jesteśmy uwięzieni w domach, więc ja nie odbyłam w tym roku swojej co rocznej wyprawy do mojego najukochańszego kraju świata- Włoszech. Tam się czuję na miejscu, bo jest więcej takich jak ja: śniadych, czarnowłosych, gestykulujących, głośno śmiejących się i pełnych emocji makaronożerców. Już całkiem spory kawałek tego kraju zwiedziłam i snucie swoich wspomnień zacznę od najpopularniejszego kierunku podróży do tego kraju, od Toskanii. Dzięki Erazmusowi spędziłam tam dwa miesiące, więc jest to teren najlepiej zbadany przeze mnie.
SIENA ORAZ ROZPĘDZONE KONIE
Główny plac Sieny Piazza del Campo ma kształt muszli, a u jego szczytu znajduje się piękny Palazzo Publico. I to na tym placu dwa razy w roku odbywają się wyścigi konne Palio. Miałam okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu. Moja Szefowa opowiedziała mi, że tradycja ta sięga IX wieku, ale możliwe, że jest dużo, dużo starsza. Wyścigi odbywały się co roku, zostały przerwane tylko na dwa lata podczas II Wojny Światowej. Jest to dla mnie piękne, jak włosi dbają o swoją kulturę i tradycję. Konie do wyścigów wystawiają dzielnice (a raczej parafie), jeśli dobrze pamiętam jest ich 17, jak to w włoskim średniowiecznym miasteczku, katedr, kościołów i kościółków jest mnóstwo. Ale w roku w którym ja byłam startowało tylko 10 koni. Jeśli myślicie, że po prostu jakiegoś dnia zbiera się całe miasto na rynku i konie stratują i to wszystko, to się mylicie. Przed gonitwą każda dzielnica najpierw wykonuje pokaz… tańców i różnych trików z chorągwiami przy akompaniamencie bębnów. A przygotowania do tego trwają miesiącami. Ja przyjechałam do Sieny na początku czerwca, a gonitwa odbyła się w pierwszy weekend lipca. Na początku mieszkałam na via dei Rossi, w centrum miasta i codziennie od rana do wieczora słyszałam bicie w bębny. Cały czas tą samą jedną melodię. Kiedy wyprowadziłam się poza mury miasta cisza mi brzęczała w uszach. No i konie są prowadzane po mieście i prezentowane na długo przed gonitwą. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy wychodząc z kamienicy na zasłużone lody po pracy (na via Rosa jest najlepsza lodziarnia w Sienie, punkt konieczny do zaliczenia) prawie wpadłam pod nogi konia. Ale to jeszcze nic. Za koniem szło paru młodzieńców w średniowiecznych strojach oczywiście z bębnami a za nimi około 100 Włochów śpiewających na całe gardło. I tak cały mój wyjazd, ciągle gdzieś natrafiałam na te barwne procesje.
Do wyścigu mieszkańcy sami, po pracy z własnej woli wysypują piach na stare kocie łby na Piazza. Jako konserwator muszę się z Wami podzielić jeszcze jedną ciekawostką. Z powodu tych wyścigów średniowieczne kamienie się wytarły a miasto nie miało pieniędzy na czasochłonny proces odwracania kocich łbów, mogli co najwyżej położyć nową kostkę. Mieszkańcy Sieny wiedzieli, że to zniszczy odbiór tego pięknego miejsca i sami poodwracali kocie łby. One tam są ogromne, praca wymagała siły i poświęcenia dłoni i kręgosłupów. Chapeau bas dla takiej postawy.
No i plac gotowy, konie pokazane, chłopcy w leginsach nauczeni bicia w bębny i machania chorągwiami. Przedstawienie czas zacząć! Należy zjawić się odpowiednio wcześniej, aby wejść do środka placu. Kiedy zaczną się pokazy każdej z dzielnic, już nie będzie szansy na zajęcie dobrego miejsca. I w końcu START! Konie mają obiec plac pełen ludzi trzy razy. Szaleństwo, wszyscy krzyczą. Umiejętności jeźdźców i sprawność koni odstaje od tego co widywałam na Służewcu w Warszawie. Tu ktoś spadł, tam koń stanął dęba. Już dwa konie biegną same! I nagle huk, krzyki, śmiechy, płacz, Szefowa złapała mnie za rękę i zaczęła biec. Wszyscy biegną, każdy w jakimś dziwnym kierunku, konie pędzą między ludźmi, widzę całującą się parę, ludzi którzy klękają zalani łzami. Nie wiem co się dzieje! Kocham Włochy. Zaraz wszystko opada i Szefowa mówi, że zwyciężyła dzielnica, która nie wygrywała od 25 lat, jest to dla nich ogromny sukces!
A teraz pytanie najważniejsze, po co to wszystko? Bo jest i nagroda, poza prestiżem, ale parafia której koń wygra dostaje święty obraz Maryjny, który właśnie się nazywa Palio. A skąd ta tradycja? Palio kiedyś miało na celu przygotowywać miejscowych do walki. Bicie w bębny- znaki wojenne, tańce z chorągwiami- sztuka władania mieczem, a wyścig konny- pokazy jeździectwa. Palio odbywa się dwa razy w roku 2 lipca i 16 sierpnia. I naprawdę zachęcam do zobaczenia tego wydarzenia, bo wspomnienia i wrażenia zostaną na lata.
Cała ta historia jest pełna chaosu, głośna i tłumna. Na co dzień Siena jest cichym, średniowiecznym miasteczkiem, pełnym spokojnego, rozgrzanego słońcem życia.
Ponieważ troszkę się rozpisałam o Palio, ale uwierzcie mi, inaczej się nie da, dalszą część opowieści o toskańskich pagórkach przekażę Wam za tydzień, bo naprawdę kraina ta nie bez powodu cieszy się taką popularnością.
P.S. Nie mam za dużo zdjęć z tego wydarzenia, a jeśli jakieś miałam to rozmazane, bo wtedy jeszcze do głowy mi nie przyszło, że mogę kiedyś pisać coś w internecie.
Comments